Warmińskie opowieści pani Brygidy

2009-08-17 00:00:00

W książce wydanej z okazji 640-lecia wsi Gady, zawarte są wspomnienia mieszkańców. "Gościnnie" występuje w niej autentyczna Warmianka, Brygida Rautenberg z Kajn. Wspomnienia są tak ciekawe, że odwiedziliśmy panią Brygidę w jej domu.

Kajny leżą daleko od szosy, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jedzie się do wsi boczną, wyboistą drogą przez las i pola. Ale prowadzi tędy szlak rowerowy, więc Kajny tak zupełnie nieznane nie są. W przewodnikach wymieniana jest istniejąca tu zabytkowa pompa wodna. W tym roku przypada 655-lecie istnienia wsi.
>>> Zobacz: Sołżenicyn: Prusy 1945
Brygida Rautenberg mieszka z rodziną w domu z 1856 roku. W części jest drewniany, z drewna są również otwierane okiennice. — Od rana kogut tak skrzydłami trzepał, a to znak, że przyjadą goście! — mówi z warmińskim akcentem pani Brygida.
>>> Zobacz: Pamiętajcie o kapliczkach
Mówiono po polsku
i po niemiecku
Brygida Rautenberg urodziła się w 1937 roku. Nosiła panieńskie nazwisko Goerigk. Oboje rodzice to Warmiacy. Ojciec pochodził spod Bukwałdu, matka z Kołak koło Wipsowa. W domu mówiono i po polsku, i po niemiecku. Rodzice opowiadali jej, że przed wojną drogi były takie ciężkie jak i dzisiaj, za to lasów i grzybów więcej. W domach świeciły lampy naftowe, a w każdej stajni stał koń lub para koni. No i gospodarstw było więcej. Ile? Zdaje się, że 24. Przed wojną mieszkali tu m. in. Żurawscy, Ruch, Puttkamer, Kukel, Cygler.
>>> Zobacz: Jestem Warmiakiem i Polakiem

— Elektrykę tośmy dostali dopiero w połowie lat 60! — dodaje pani Brygida. — A w jakiś czas później założono w Kajnach telefony.
Pokaż Kajny na większej mapie
We wsi jest stara pompa, z której do dzisiaj korzystają mieszkańcy. Kiedy mama pani Brygidy brała ślub w 1921 roku, to już pompa była. Jest to urządzenie wynalezione przez Michaela Mongolfiera (1740-1810), a tutaj zainstalowane pod koniec XIX wieku przez jakiegoś inżyniera. Urządzenie przepompowuje wodę ze źródła, skąd trafia do wieży ciśnień i przez siedem rur jest rozprowadzana do domów.
>>> Zobacz: Glotowo. Warmińska Kalwaria
Jak chodzono
na łosiarę
Podczas wojny Brygida Rautenberg poszła do niemieckiej szkoły. Szkoła była ośmioklasowa, nazwisk nauczycieli nie pamięta. Za to zachowała w pamięci warmińskie łosiary, czyli pielgrzymowanie.

— Na ofiarę, czyli pielgrzymki, chodziliśmy boso. Głównie do Brąswałdu na św. Piotra i Pawła, 3 km przez las, albo do Gietrzwałdu. Wcześniej zbierano pieniądze na dwie grube, wysokie świece, które kupowało się w sklepie przy olsztyńskiej katedrze lub przy ul. Prostej.
Uczestnicy pielgrzymki zbierali się pod krzyżem, na godzinę przed sumą. Odmawiano Ojcze nasz i Zdrowaś Maria. Świecę, przystrojoną wstążkami, dawano do niesienia dwóm panienkom. Ludzi szli i modlili się, każdy w swojej intencji. A to za to, żeby choroba odeszła, za szczęście w miłości, dziewczyny, żeby dostać dobrego męża. Na pielgrzymki szło się także w intencji deszczu, albo, żeby go nie było, w zależności od tego, jaka pogoda była do prac w polu przydatna. Na powitanie pielgrzymujących wychodził ksiądz. Zapalał świece i stawiał je na ołtarzu, a organista przyjmował pieniądze na ofiarę.

Wieś, jak wspominali rodzice pani Brygidy, czynnie uczestniczyła w życiu kulturalnym. Na Gody (Boże Narodzenie), chodzono z rogalami. W Kajnach znajdowała się polska biblioteczka z 40 książkami.

Gospodynie z Kajn były bardzo pracowite. Z pokolenia na pokolenie panie przekazywały sobie lokalne przepisy kuchenne. Jeden z tych przepisów pani Brygida zamieściła w książce o Gadach.

— Chodzi o szmorkol, kapustę zasmażaną — opowiada. — W garnku trzeba rozgrzać smalec albo olej i trochę cukru. Wrzucić drobno pokrojoną kapustę, posolić. Potem wrzucić następną warstwę kapusty i posolić. Mieszać. Jak zbrązowieje, dodać kwasku cytrynowego.

Wieś odcięta
od świata
Okrucieństwa wojny nie ominęły Kajn. Poszkodowana była na przykład rodzina Żurawskich. Stanisław Żurawski, polski działacz społeczno-narodowy, został pobity przez gestapo, syn Alfons, działacz młodzieżowy, ścięty w 1942 roku w więzieniu w Brandenburgu pod zarzutem zdrady państwa niemieckiego. Na wojnę zabrano wielu mężczyzn, chyba że byli rolnikami i mieli wielodzietne rodziny. Na wojnę też nie poszedł miejscowy kierownik szkoły Hartel. Wieś musiała świadczyć dostawy do wojska.

— Kiedy w styczniu 1945 roku weszli tu Rosjanie, ludzie, uprzedzeni przez władze niemieckie, pouciekali. Czerwonoarmiści spalili kilka zagród — opowiada Brygida Rautenberg. — A nauczyciel Hartel i wielu innych wyjechali na stałe do Niemiec.

Dzisiaj w Kajnach jest niespełna dziesięć domów, mieszka tu 56 osób. Przy leśniczówce utworzono Ośrodek Edukacji Leśnej dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Niestety, brak tu sklepów, usług, szkoły. Młodzież bawi się w Dywitach albo Jonkowie. Prawdziwą bolączką jest to, że do wioski nie dojeżdża żaden autobus.

Nasza Warmia
kochana
Po wojnie Brygida Rautenberg kończyła szkołę polską.
— Poznałam tam wiersze Marii Zientary-Malewskiej, która pochodziła z pobliskiego Brąswałdu — wspomina. — A potem ją samą. Była ciepła i pisała tak przepięknie o naszej Warmii.
W 2004 roku wieś obchodziła 650-lecie istnienia. Z tej okazji najstarsze mieszkanki Kajn, Cecylia Ruch i Brygida Rautenberg odsłoniły w centrum wioski głaz z pamiątkowym napisem.

Jest dumna, że syn Jerzy pełni funkcję sołtysa. A on, że Kajny zachowały w części warmińską zabudowę, starą pompę, kapliczkę i że mieszka tu jeszcze kilkoro Warmiaków, jak jego mama, którzy pielęgnują język dziadków i rodziców i potrafią coś ciekawego o wsi opowiedzieć. A są już następcy, jak młody Łukasz Ruch z sąsiedniego Bukwałdu, który nauczył się od dziadków gwary warmińskiej.

Władysław Katarzyński
w.katarzynski@ gazetaolsztynska.pl



Niemcy "wskrzesili" Hitlera. W spotach telewizyjnych ostrzegających przed AIDS kocha się on z młodą Niemką. Hasło kampanii: : "AIDS to masowy morderca". Do towarzystwa führerowi dodano Stalina i Husajna.

>>> Co o tym myślisz?



Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.