Biegusiem za biegusem

Biegusiem za biegusem

Autor zdjęcia: Krzysztof Pawlukojć

Wyszedłem zza drzewa, on wyskoczył ze sterty kamieni. Ruszył piaszczystą plażą wzdłuż jeziora. Ja krok w krok za nim z aparatem fotograficznym w dłoni. On wówczas podkręcił tempo. Również przyspieszyłem - wtedy on podfrunął kilka metrów.

Tak ścigałem się w mazurskich lasach z biegusem zmiennym, ptakiem bardzo rzadko już występującym w naszych lasach.
Minionej jesieni na Mazurach trafił mi się biegus zmienny, ptak który w znikomych ilościach gnieździ się na terenie naszego kraju. To typowy mieszkaniec północy; tylko pojedyncze pary sporadycznie i nieregularnie w sezonie lęgowym były widywane nad Biebrzą i na Pomorzu. Jego królestwem są bezkresne tundry, torfowiska i podmokłe łąki. Jesienią ptaki te przelatują na południowy zachód Europy, a szlak ich wędrówek przecina terytorium naszego kraju. W czasie przelotów bardzo chętnie odpoczywają, przebywając w dużych ilościach wzdłuż wybrzeża Bałtyku oraz koczując nad mniejszymi zbiornikami wodnymi wewnątrz kraju.

O tej porze roku trzeba mieć dużo szczęścia, a raczej pecha, żeby być nad naszym morzem i nie napotkać tam biegusa zmiennego. Jest to najpopularniejszy gatunek ze wszystkich biegusów. Na przelotach można jeszcze u nas zobaczyć m.in. biegusa krzywodziobego, małego, malutkiego, rdzawego, czy płaskodziobego.

Znacznie rzadziej, ale zdarza się zaobserwować pojedyncze biegusy zmienne również w głębi kraju, w otoczeniu jezior, płytkich stawów i większych rzek.
Wszystkie gatunki biegusów są do siebie niezwykle podobne. Są to niewielkie ptaki, tylko nieco większe od wróbli, o krępej sylwetce i długim, cienkim dziobie. Biegus zmienny ma dziób lekko zakrzywiony do dołu oraz czarną plamę na brzuchu, która jednak poza okresem godowym stopniowo wyciera się i zanika.

Co roku bardzo chętnie wybieram się nad morze, właśnie w poszukiwaniu biegusów. Nie ukrywam, że są to jedne z moich ulubionych ptaków, podobnie jak większości amatorów ptasiej fotografii. Mają jedną zasadniczą dla nas zaletę – w ogóle nie są płochliwe. Wystarczy położyć się nad brzegiem i tylko czekać, aż niewielkie biegusy same zbliżą się do obiektywu. „Mazurski” biegus zmienny również nie obawiał się mojej obecności. Traktował mnie jedynie jako dużą krowę, przez którą nie chciał być rozdeptany i tylko dlatego przyspieszał kroku.

I nie był to niestety dobry układ. Podążając z tyłu za ptakiem nie miałem możliwości sfotografowania go w pełniej krasie, z odpowiedniej perspektywy. Aby wykonać udane zdjęcia musiałem go wyprzedzić i zajść od przodu. A to wcale niełatwe zadanie, gdyż biegusy są doskonale przystosowane do poruszania się po ziemi. Dzięki stosunkowo długim i mocnym nogom przemierzają piaszczyste plaże niczym puchate, nakręcane zabawki. Gdy przyspieszałem, biegus robił to samo, a gdy i to już nie pomagało, przelatywał kilka metrów dalej.

Musiałem być dla niego jakąś wyjątkowo natrętną i uporczywą krową. Zrezygnowałem więc z dalszej gonitwy. Taka metoda nie wróżyła sukcesu! Pomyślałem sobie, że jednak nie będzie mi dane uwiecznienie na zdjęciu spotkania z biegusem na Mazurach i przysiadłem na pobliskim, dużym kamieniu. To zupełnie niespodziewanie zmieniło całą sytuację. Biegus uspokoił się i zaprzestał ucieczki.

Wręcz przeciwnie, odwrócił się i spokojnie podążał w moim kierunku. Żerował wytrwale przy brzegu jeziora wyciągając swoim długim dziobem z mułu drobne bezkręgowce. W końcu zbliżył się do mnie dosłownie na wyciągnięcie ręki. A nie można było tak od początku? Ależ ze mnie głupia krowa!!!

Krzysztof Pawlukojć


Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB