Wielką miłością Ewy Bem, pierwszej damy polskiego jazzu, są Mazury. Ma domek nad jeziorem Dłużek, koło Szczytna.
Wieś Dłużek odkryła z mężem Ryszardem Sibilskim ponad 20 lat temu, zachęcona przez przyjaciółkę. Wieś rozciąga się po obu stronach Jeziora Dłużek, gdzie stare budownictwo przeplata się z nowym. Wokoło piękne lasy z kilkoma pomnikami przyrody. Mówi, że mieszkają tutaj wspaniali, serdeczni ludzie.
— Jest pani spod znaku Ryby, więc niejako skazana na Mazury!
— Ciekawe skojarzenie! — śmieje się. — Ale mówiąc o rybach, mam awersję do ich łowienia na wędkę, żal mi, kiedy się tak męczą! Kocha zwierzęta. Ma dwa psy posokowce, medaliści, karmi koty.
— Ciekawe skojarzenie! — śmieje się. — Ale mówiąc o rybach, mam awersję do ich łowienia na wędkę, żal mi, kiedy się tak męczą! Kocha zwierzęta. Ma dwa psy posokowce, medaliści, karmi koty.
Ewa Bem urodziła się w Warszawie. Dorastała w klimacie, gdzie dominowała muzyka i śpiew. Wszyscy w rodzinie, babcia, mama, tata i bracia byli uzdolnieni artystycznie. Ojciec grał na fortepianie, mama śpiewała, babcia ukończyła konserwatorium.
— A ja w ogólniaku miałam fory, bo śpiewałam na różnych szkolnych uroczystościach! — wspomina dzisiaj artystka.
We wczesnej młodości zapisała się do harcerstwa. Uwielbiała jeździć na obozy, zdobywać sprawności, brać udział w spływach. Mieli taką kawiarenkę harcerską, do której wstęp kosztował 100 szyszek.
We wczesnej młodości zapisała się do harcerstwa. Uwielbiała jeździć na obozy, zdobywać sprawności, brać udział w spływach. Mieli taką kawiarenkę harcerską, do której wstęp kosztował 100 szyszek.
Kiedy była uczennicą Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Batorego, jako piętnastolatka wybrała się z koleżanką na autostop. Celem podróży były Mazury. Wspomina to jako wielką przygodę. Pojechały między innymi do Ostródy, Starych Jabłonek.
— Mama mi zaufała! — mówi z uśmiechem. — A ci, co nas podwozili, byli wspaniałymi, pogodnymi ludźmi. W tamtych czasach jeździło się na książeczkę, z której wycinało się kupony, za jeden uśmiech, za pocztówkę trójwymiarową albo dźwiękową! Pytana, czy swoim córkom, Pameli i Gabrysi pozwoliłaby wybrać się na autostop, stanowczo zaprzecza.
Mazury były wtedy spokojne, ciche. Turyści oblegali tylko większe miejscowości. Ale już świat artystyczny szukał sobie na nich miejsca. Takim azylem okazała się leśniczówka Pranie nad Jeziorem Nidzkim, gdzie wcześniej mieszkał Konstanty Ildefons Gałczyński, a potem Krzyże w Puszczy Piskiej, których niezwykły urok ściągnął artystów z teatru STS. Zaczęli tu bywać Barbara Wrzesińska, Olga Lipińska, Jan Pietrzak, Agnieszka Osiecka.
— Szalenie lubię takie klimaty! — zapewnia Ewa Bem. — Staram się też stworzyć taki dom u mnie, w Dłużku. Tu też tworzę. — Dłużek daje mi "romantyczny" oddech, uruchamia wyobraźnię.
Pytam artystkę o wodniczkę tętniącą i czy owo stworzenie występuje w mazurskich jeziorach. Ewa Bem śmieje się.
— Skąd pan to wytrzasnął? To moja pięta achillesowa, a raczej była! Pamiętam, że o wodniczkę zapytał mnie egzaminator na maturze. Stanęłam jak słup soli i nie mogłam tego sobie z niczym skojarzyć! Nie pamiętam, co odpowiedziałam, pewnie źle, ale przymknięto na to oko, bo udzielałam się społecznie, śpiewając.
Przy okazji trzeba czytelnikowi wyjaśnić, że wodniczka tętniąca to wewnątrzkomórkowa struktura u pierwotniaków i glonów.
— Skąd pan to wytrzasnął? To moja pięta achillesowa, a raczej była! Pamiętam, że o wodniczkę zapytał mnie egzaminator na maturze. Stanęłam jak słup soli i nie mogłam tego sobie z niczym skojarzyć! Nie pamiętam, co odpowiedziałam, pewnie źle, ale przymknięto na to oko, bo udzielałam się społecznie, śpiewając.
Przy okazji trzeba czytelnikowi wyjaśnić, że wodniczka tętniąca to wewnątrzkomórkowa struktura u pierwotniaków i glonów.
Pani Ewa lubi zbierać grzyby, choć ostatnio zdarza jej się to coraz rzadziej, brak czasu. Ale jeśli już coś znajdzie, od razu pitrasi jakieś grzybowe danie.
Ma przy domu ogródek. Sama zakładała klomby, pielęgnuje żywopłot. Drzewka oraz jednoroczne kwiaty kupuje i przywozi z Warszawy. — I przeważnie z opóźnieniem, kiedy gdzie indziej już kwitną.
Ma przy domu ogródek. Sama zakładała klomby, pielęgnuje żywopłot. Drzewka oraz jednoroczne kwiaty kupuje i przywozi z Warszawy. — I przeważnie z opóźnieniem, kiedy gdzie indziej już kwitną.
Pytam, gdzie jej się jeszcze podoba na Mazurach.
— Lubię zwiedzać na przykład skansen w Olsztynku — odpowiada. I dodaje, że nie ma takiego miejsca na świecie, gdzie by mogła zamieszkać na stałe. Nie lubi długich podróży. Tutaj ma raj. Swoje dwie córki zaraziła Mazurami. Też lubią bywać w Dłużku.
— Lubię zwiedzać na przykład skansen w Olsztynku — odpowiada. I dodaje, że nie ma takiego miejsca na świecie, gdzie by mogła zamieszkać na stałe. Nie lubi długich podróży. Tutaj ma raj. Swoje dwie córki zaraziła Mazurami. Też lubią bywać w Dłużku.
Nad Dłużkiem odpoczywa i szuka inspiracji. Martwi ją los starych drzew, które się wycina. Jedna z piosenek, którą śpiewa, to "Drzewa nad jeziorem Dłużek".
— Gdzie mi tam do nich, to klasycy! — mówi skromnie.
Naturalnie myśli o wydaniu nowego albumu. Zbiera myśli.
Pytam, czy mieszkańcy są dumni, że jest wśród nich Ewa Bem, pierwsza dama polskiego jazzu. Sądzi, że chyba tak.
— Gdzie mi tam do nich, to klasycy! — mówi skromnie.
Naturalnie myśli o wydaniu nowego albumu. Zbiera myśli.
Pytam, czy mieszkańcy są dumni, że jest wśród nich Ewa Bem, pierwsza dama polskiego jazzu. Sądzi, że chyba tak.
Władysław Katarzyński
w.katarzynski@gazetaolsztynska.pl
w.katarzynski@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez